Moja pierwsza pieczeń wołowa z rostbefu była kompletną klapą. Mięso miało być rarytasem, a niestety rozczarowywało – było wypieczone i „żuwaczne”. Minęło od tamtej pory sporo czasu i podjęłam wyzwanie ponownie. Tym razem upiekłam rostbef w bardzo niskiej temperaturze. Wolnopieczona wołowina okazała się dokładnie tym, czego szukałam. Delikatna, miękka, różowa w środku, w smaku przypominająca średnio wysmażony stek. Jedyna niedogodność to długi czas pieczenia… reszta jest bardzo prosta. Idealna na obiad. Pamiętajcie tylko o wyborze mięsa jak najlepszej jakości – unikajcie tego z supermarketu. Pieczeń warto podać z sosem na bazie czerwonego wina w którym marynowaliśmy mięso. Z resztek takiej pieczeni możemy przyrządzić pyszne kanapki (np. z sosem chrzanowo-majonezowym, ogórkami konserwowymi, rukolą i musztardą) lub sałatkę.
Pieczeń wołowa z rostbefu (wolnopieczona):
- 1 – 1,5 kg kawałek rostbefu bez kości
- 1 szklanka czerwonego wytrawnego wina
- 2 ząbki czosnku
- 2 ziarna jałowca (można zastąpić zielem angielskim)
- 1/3 szklanki oliwy z oliwek
- 1 łyżeczka suszonego rozmarynu (lub 2 gałązki świeżego)
- 2-3 łyżki oleju do smażenia
- sól morska
- świeżo mielony pieprz
Mięso myjemy, osuszamy i wycinamy błony. Do plastikowej torebki (używam takiej do mrożonek) wlewamy wino, oliwę, dodajemy drobno posiekane ząbki czosnku, posiekane listki rozmarynu (lub suszony rozmaryn roztarty w moździerzu) oraz dwa rozgniecione ziarna jałowca. Wkładamy do środka mięso, zamykamy torebkę i wkładamy do lodówki na 4 godziny, a najlepiej na całą noc. Mięso wycieramy papierowym ręcznikiem do sucha, a następnie dokładnie nacieramy solą i pieprzem (bezpośrednio przed smażeniem). Rostbef kładziemy na mocno rozgrzaną patelnię i obsmażamy na oleju na złoty kolor z każdej strony (wystarczy mniej niż minuta z każdej strony). Aby równomiernie się upiekł związujemy go sznurkiem (nie jest to konieczne, ale wskazane). Kładziemy rostbef na kratkę piekarnika (pod spód wkładamy blachę, aby soki miały gdzie kapać; można też użyć specjalnej blaszki z rusztem) i wkładamy do pieca nagrzanego do 90°C (bez termoobiegu!). Kawałek o wadze 1 kg pieczemy przez ok. 3 godziny, zaś kawałek o wadze 1,5 kg ok. 4 godziny (jeśli mamy termometr do mięsa pieczemy, aż mięso osiągnie w środku temperaturę ok. 56-57°C). Po wyjęciu z piekarnika nakrywamy mięso folią aluminiową i odczekujemy 10 minut, aby odpoczęło. Kroimy na cienkie plastry.
Pełnia smaku 🙂
Ale bym zjadła kanapkę z rostbefem i sosem chrzanowym…:-)
ja jeszcze takiej nie robiłam, jajku jak smacznie wyglada
wygląda bardzo apetycznie 🙂 kusisz nią 🙂
Uwielbiam wolną pieczoną karkówkę, jest soczysta i mięciutka. Z pewnością pieczeń wołowa jest równie pyszna, albo i smaczniejsza! 🙂
Pozdrowienia 🙂
wygląda niesamowicie!
Wygląda idealnie!
Spróbowałabym tak pysznej pieczeni wołowej!
Oj spróbowałabym, nigdy takiej nie jadłam 🙂
Dziś zrobiłam tą pieczeń. Wykonałam wszystko zgodnie z przepisem, mięso miałam od najlepszego rzeźnika w okolicy. Było strasznie drogie, ale liczyłam na efekt wow, więc postanowiłam nie oszczędzać. Niestety pieczeń wyszła jak kalosz! sucha, bez smaku, nie do pogryzienia 🙁 całość wylądowała w koszu. Przykro mi ale nie polecam tego przepisu.
Na pewno mięso pieczone było bez termoobiegu? Przykro mi, to bardzo dziwne żeby mięso wysuszyło się przy takiej temperaturze pieczenia – mi to się nigdy nie zdarzyło
Ja tez wykonalem wszystko zgodnie z przepisem. Pozdrawiam
Czy mozna taka pieczen odgrzewać nastepnego dnia na obiad? Czy tylko na zimno juz do kanapek?
Czy nizsza temp i dluzsze pieczenie cos da? Sa rozne przepisy i widze ze czym nizsza temperatura tym dluzej nalezy piec.
Lepsza będzie jako wędlina. Przy niższej temperaturze trzeba by ją piec znacznie dłużej.
Możesz sięgnąć po techniki sous vide albo chociaż teorię za nią stojące.
W danej temperaturze dochodzi do rozpadu określonych białek. Im dokładniej kontrolujesz temperaturę, tym dokładniej jesteś w stanie kontrolować które związki ulegną rozpadowi, a które nie. Jeśli obniżysz temperaturę efekt powinien być jeszcze lepszy. Jednak aby nie skończyć z surowym mięsem musisz upewnić się, że całe mięso osiągnęło pożądaną temperaturę. Np. dla wołowiny 52* C dadzą efekt „rare”, 58*C medium rare, itd. Z tego tez powodu Natalia radzi użyć termometru i przerwać pieczenie w momencie uzyskania 56*C. Możesz zmniejszyć temperaturę i wydłużyć czas pieczenia tak by uzyskać 56*C we wnętrzu mięsa.
Używając patelni albo piekąc w wysokiej temperaturze bazujemy na tym, że środek mięsa nie zdąża nagrzać się powyżej pożądanej temperatury – ale brzegi owszem, będą znacznie cieplejsze co przełoży się na rozpad większej gamy białek.
Im jednak niższej temperatury użyjesz, tym mięso będzie równiej wysmażone w swoim przekroju i bardziej soczyste. Musisz jednak zwiększyć czas, aby środek zdążył osiągnąć pożądany stopień wysmażenia. Używając techniki sous vide ustawiłbyś gotowanie na 58*C – w ten sposób (prawie) nie mógłbyś przeciągnąć swojego mięsa i miałbyś bardzo powtarzalny efekt.
W technice sous vide dochodzi element próżniowego pakowania, co zapobiega wysychaniu mięsa. W piekarniku zapobiec wysychaniu mięsa stosując np. rękaw.
Jak dla mnie zbyt krwista
Jak dla mnie zbyt krwista i malo apetyczna
Mięso wyszło rewelacja. Warunek to piekarnik z możliwością pomiaru temperatury wewnątrz mięsa.
Wyszło super.
95 stopni i równie 3 godziny dla 1 kg kawałka rostbefu.
Marynowane 24 godziny.
Dałem 95 stopni żeby nie było zbyt surowe, ale mogłem spokojnie zostawić 90 stopni.
Polecam 😉
Piekarnik z termo sondą. Do poziomu 57 stopni wewnątrz piekł na 90 stopniach jakieś 2 godziny. Mięsko niestety zbyt krwiste, małżonka odmówiła jedzenia 😀 ja zjadłem ale niestety było trochę gumowate 🙁 nie wiem.. może trzeba celować w 65 stopni w środku. Albo kupić jakis sezonowany rostbef z lepszej rasy. Szkoda mi było 120 zł na angusa..
A ja zrobiłam dokładnie z tego przepisu i wyszło genialnie! Mięciutkie, rozpływające się w ustach!
Witam, planuje upiec rostbef dla większej liczby osób. Ile czasu należy piec ok 2.5 do 3 kg mięsa żeby był taki jak na zdjęciu?
Świetny przepis! To był mój pierwszy raz z pieczonym mięsem i wyszło rewelacyjnie, w punkt wypieczone, jak widać na załączonym zdjęciu. Nie miałem ani jałowca, ani rozmarynu. Jako zamienniki dałem odpowiednio ziele angielskie i czubrycę, co nie ujęło finalnej ocenie w smaku. Polecam jako wędlinę na zimno, krojoną w carpaccio i podawanej z sałatką, dobrym, dojrzewającym serem, orzechami i gęstym octem balsamicznym.
Zrobiłem wczoraj i wyszło super! Tylko skróciłbym nieco czas bo po 4h jak włożyłem termometr to pokazał 67 stopni, wiec wyszło takie medium well 😉 A mięso ważyło 1,2 kg