Mam wrażenie, że wołowina kiedyś częściej gościła na naszych stołach. Do łask wróciły steki, jednak z innymi kawałkami mamy problem. Może dlatego, że nie zawsze wiemy jak je przyrządzić? Dziś na tapecie ligawa w sosie śliwkowym. Ligawa to mięso zdradliwe. Wygląda pięknie, jest chuda, przypomina polędwicę, jednak jest trudna w obróbce. Wystarczy za to wiedzieć kilka rzeczy, aby ten stosunkowo tani kawałek wołowiny przekształcić w coś absolutnie pysznego. Przede wszystkim jej nie solimy – inaczej stwardnieje na amen. Marynujemy ją długo – co najmniej dobę w kwaśnej marynacie – mięso odpowiednio skruszeje. Następna kwestia to długa obróbka cieplna. Po kilkugodzinnym gotowaniu mięso może zacząć się przesuszać, więc ważny jest dobry sos. A ten jest po prostu wyborny! Ciemny, naturalnie gęsty (bez grama mąki!) – wytrawny od wina, kwaskowy od musztardy i słodki od śliwek.
Wiele osób boi się przyrządzania wołowiny – tak przyrządzona uda Wam się na pewno. To świetny przepis na wszelkie domowe przyjęcia, gdy mamy tylko czas na odgrzanie obiadu. Wołowinę w sosie śliwkowym możecie podawać z kluskami śląskimi, ziemniakami, kaszą – taka klasyka polskiego obiadu. I to wcale nie wysokokaloryczna! Samo przygotowanie jest bajecznie proste. Musimy tylko uzbroić się w czas. I nie bójcie się alkoholu w tym daniu – całkowicie wyparowuje.
Ligawa w sosie śliwkowym:
- 1 kg ligawy wołowej (tzw. polędwicy cygańskiej)
- 1 duża cebula
- 1 czubata łyżka masła (najlepiej klarowanego)
- 1 łyżka oleju
- 4 liście laurowe
- 200 ml czerwonego, pół-/wytrawnego wina
- 300-400 ml bulionu drobiowego lub wołowego
- 10 dużych, suszonych śliwek
- 5 suszonych moreli (najlepiej niesiarkowanych)
- sól morska
Marynata:
- 200 g musztardy delikatesowej lub sarepskiej
- 3 duże, wyciśnięte ząbki czosnku
- 1 łyżka mocnej śliwowicy (lub whisky, brandy, wódki)
- 1 łyżka oleju
- 1 łyżeczka słodkiej papryki
- 1 łyżeczka suszonego tymianku
- 1/2 łyżeczki ostrej papryki
Mięso myjemy i osuszamy papierowym ręcznikiem. Kroimy na ok. 1-cm plastry ostrym nożem. Lekko rozbijamy tłuczkiem. Cebulę obieramy i kroimy na plasterki. Przygotowujemy marynatę – wszystkie jej składniki wystarczy dokładnie wymieszać. Plastry mięsa z obu stron dokładnie smarujemy marynatą za pomocą pędzelka i układamy w naczyniu, przekładając plasterkami cebuli. Tak przygotowane mięso przykrywamy folią i wstawiamy do lodówki na dobę.
Przygotowujemy patelnię i garnek. Na patelni rozgrzewamy olej i łyżkę masła. Wołowinę (nie trzeba zdejmować marynaty) przesmażamy z obu stron przez 1-1,5 minuty na dużym ogniu i przekładamy do garnka. Wraz z mięsem przesmażamy cebulę. Gdy wszystkie kawałki będą już w garnku, na patelnię wlewamy wino. Łopatką zeskrobujemy wszystkie smaki z dna patelni i zagotowujemy. Wlewamy zawartość patelni do mięsa i włączamy ogień pod garnkiem. Dolewamy bulion (tak, aby przykrył mięso), dorzucamy śliwki, morele oraz liście laurowe. Nie solimy. Włączamy maleńki ogień, przykrywamy pokrywką i zostawiamy mięso na 3,5 – 4 godziny. Powinno tylko lekko „pyrkać”. Po tym czasie wołowina powinna być już miękka. Lekko solimy sos. Wyławiamy mięso i na chwilę odkładamy. Wyławiamy liście laurowe (nie będą już potrzebne). Sos blendujemy na gładko (wraz z suszonymi owocami i cebulą). Solimy do smaku. Sos powinien być gęsty, aromatyczny. Wkładamy z powrotem mięso do środka. Podajemy lub studzimy i przechowujemy w lodówce.
Przepis pochodzi z bloga Qchenne-Inspiracje – u mnie z drobnymi zmianami.