Wprost nie mogłam się doczekać kiedy pokażę Wam kuchnię po remoncie. Zabierałam się do zmian jak pies do jeża – żałuję, że tak późno się zdecydowałam. Kuchnia jest teraz bardziej funkcjonalna (więcej miejsca roboczego oraz miejsca na przechowywanie rzeczy), jaśniejsza, wizualnie czystsza i po prostu bardziej do mnie „pasuje”.
Przybyło górnych szafek i w końcu wszystkie kuchenne graty i przydasie mieszczę w kuchni (szafa w przedpokoju odetchnęła). Światło opanowało wszystko wokół. Muszę się Wam przyznać, że całość prac zakończyła się już ponad miesiąc temu – postanowiłam, że przeczekam i od razu napiszę jak sprawdza się biała kuchnia, kafelki na wysoki połysk i dębowy blat w codziennym użytkowaniu.
Sześć metrów kwadratowych w bloku i cztery ręce do pracy (moje i małża). Pomarańcz najpierw zamienił się w biel, a potem w jasną szarość (użyty odcień farby to Beckers Light Grey). Samo przemalowanie już odmieniło kuchnię, a razem z szafkami stworzyła się zupełnie inna atmosfera – mimo, że nie zmieniłam układu kuchni i pozostawiłam w niej cały dotychczasowy sprzęt.
Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii. Może nie jest to spektakularna i unikalna metamorfoza a’la Dorota Szelągowska, ale zaplanowana i wykonana własnoręcznie – a to cieszy najbardziej!
Tak było przed (tutaj więcej zdjęć):
A tak jest teraz (tutaj nieco o planowaniu):
Podłużne, niewielkie, białe płytki to klasyka, która chyba nigdy nie wychodzi z mody. Jako że pierwszy raz pojawiły się w stacjach nowojorskiego i paryskiego metra, najłatwiej znaleźć je właśnie pod hasłem „kafelki typu metro”. Ja zdecydowałam się na model Tubądzin Abisso. Podobał mi się też tańszy Paradyż Tamoe Bianco, ale ostatecznie zdecydowałam się na dłuższą płytkę Tubądzina. Takie płytki odbijają światło i w pomieszczeniu jest po prostu widniej. Płytki zaczął układać nam zaprzyjaźniony fachowiec, który znalazł chwilę czasu, a resztę położyliśmy i zafugowaliśmy sami – okazało się, że jest to całkiem proste. To, czy się podobają, to już kwestia gustu – ja jestem zachwycona, bo przypominają mi strukturę pieców kaflowych, które pamiętam z dzieciństwa.
Aby kafelki przy płycie grzewczej nie natłuszczały się zbyt mocno, postawiłam kawałek szkła oparty o ścianę – chroni on płytki przed ochlapaniem. Nie rzuca się zbytnio w oczy, a szkło zdecydowanie łatwiej jest przetrzeć po skończonym gotowaniu. Gdy kafelki się ubrudzą – też nie ma tragedii – wystarczy przetrzeć wilgotną szmatką. Nawet, gdy smażę w głębokim tłuszczu i kafelki całe są w cząsteczkach oleju, to fuga nie żółknie. Dość łatwo utrzymać je w czystości, choć pewnie dokładniej wypowiem się za rok.
Szafki górne zostały zrobione na wymiar (tutaj), co pozwoliło mi między innymi zagospodarować narożnik. Zdecydowałam się na klasyczne frezowania i biały kolor (RAL9016) w półmacie – sam mat szybko się ściera, a wysoki połysk to nie moja bajka. Pod szafkami zostały zainstalowane listwy LED – przy wieczornym gotowaniu korzystam tylko z takiego światła, jest bardzo nastrojowe. Retro uchwyty szafek to IKEA.
Żyrandol to tzw. „druciak” – nadaje nieco industrialnego charakteru. Pasuje w zasadzie do każdego rodzaju wnętrza: przedpokoju, salonu, pokoju nastolatka, a u mnie odnalazł się w kuchni. Mi zależało na lampie w kolorze uchwytów, dlatego padło na coś ażurowego, co będzie lekkie i nie zdominuje kuchni. Udało mi się znaleźć potrójny model TK Lighting Diamond w porównywarce cenowej za 199 zł.
Dolne szafki są dokładnie tymi samymi co wcześniej! Wymieniliśmy jedynie fronty (w środku szafki nadal są wenge), obrzeża słupka i cokół podszafkowy. Pozostał problem obrzeży – wystarczyło kupić za 3 zł próbnik białej farby. Dwukrotnie pomalowaliśmy nim widoczne obrzeża – są nie do odróżnienia. Gdybyśmy mieli zadowalający układ górnych szafek, zrobilibyśmy to samo na górze. A gdybyśmy w ogóle nie mieli budżetu na zmianę szafek i dolnych frontów, najprawdopodobniej po prostu przemalowalibyśmy całe szafki – to też dobry pomysł na metamorfozę.
Chciałam nadać kuchni nieco domowej atmosfery, a jednocześnie nie nadwyrężyć budżetu. U MyPinkPlum znalazłam fajną grafikę – wystarczyło wydrukować ją na papierze A3 i oprawić w ramki. Obrazek w każdej chwili można zmienić na inny. Szare passe-partout to zwykły karton z Empiku (są tam w każdym kolorze). Obrazkami możemy tanim kosztem odmienić każde wnętrze.
Barek, który jest teraz moim ulubionym blatem roboczym, to w całości dzieło mojego małża. W barku mam miejsce na książki, których aktualnie używam – świetna rzecz. Powstał jeszcze przed remontem i zanim zdecydowaliśmy się na ostateczny kształt zmian, mogłam już z niego korzystać. To namiastka wyspy, którą bardzo chciałabym mieć. Ukochany wszystkie części kupił w IKEI – pojechał sam i był zachwycony, bo to była najkrótsza wizyta w tym sklepie ever. Kupił potrzebne części i wrócił.
Loftowy stołek barowy za to kupiłam niedawno ja i to najmniej racjonalna decyzja tego remontu. Zobaczyłam go w internecie i od razu, bez żadnego pomyślunku nacisnęłam KUPUJ. Przyszedł już na drugi dzień – patrzę: jest super! Metal, drewno – jest moc! Znoszę do kuchni i zonk. Za wysoki – gdy usiądę, nogi ledwo mieszczą się pod blat. Małż już musi siedzieć bokiem. Nawet do głowy mi nie przyszło, aby zmierzyć wysokość – wyszła ze mnie typowa blondynka. Już go zaczęłam pakować w celu odesłania, lecz wtedy zaczęły nadchodzić smsy (pochwaliłam się porażką znajomym i rodzinie), że mimo wszystko świetnie pasuje i kategorycznie musi zostać. Małż też zamiast być zły, pochwalił wybór. No więc został – jest niezastąpiony do sięgania do górnych szafek.
Drewniany, dębowy blat jest przepiękny, ale też bardziej wymagający. Przede wszystkim należy pamiętać o jego olejowaniu – inaczej będzie chłonął wodę i wszystko, co na nim rozlejemy. Na początku dokładnie przetarliśmy surowy blat papierem ściernym. Potem nakładaliśmy pędzlem olej – specjalnie przeznaczony do konserwacji blatów kuchennych. Producent zalecał 2-3 warstwy. Stolarze radzą raczej, aby olejować dotąd, póki drewno „pije”. Tym sposobem nałożyliśmy 9 warstw (po każdej blat musiał wyschnąć). Dzięki takiej skupulatności nie mam teraz z blatem najmniejszych problemów. Przy zlewie chlapie się dość obficie i zdarzało się już, że gdy tego nie zauważyłam, woda była na blacie przez kilka godzin. Absolutnie nic mu się nie stało, jednak aby długo mi służył, staram się go przecierać na bieżąco. Abym nie musiała się martwić, że produkty spożywcze będą go odbarwiać, to w miejscu gdzie pracuję położyłam dużą deskę nablatową z IKEI i to własnie na niej obieram buraki – na wszelki wypadek.
Tak jak pisałam w poście o planowaniu remontu, blat z dębu jest dość drogi. Aby zmniejszyć koszty, zdecydowaliśmy się na blat łączony – na wierzchu jest 0,8 cm dębu, a pod spodem sosna (nacięta, aby blat się nie wyginał). Takiego „oszustwa” nie widać gołym okiem, a stosunkowo gruba warstwa dębu pozwala na jego szlifowanie w razie uszkodzeń.
W niewielkiej wnęce stanął śmietnik na suche odpady. Kosz zakupiłam w stacjonarnym outlecie Duki. Kupiłam go jeszcze jak kuchnia była pomarańczowa, chyba wyczułam nadchodzące zmiany, bo to właśnie „ten klimat”.
Kuchnię rozweselają sprzęty w kolorze czerwonym (same odcienie bieli i czerni bylyby dla mnie nieco zbyt sterylne). Je też posiadałam już wcześniej i moim zdaniem świetnie się wpasowały – na neutralnym tle wszystkie dodatki wyglądają lepiej.
Część szafek jest przeszklona – chciałam uzyskać efekt lekkości i kuchni w stylu angielskim. Z szafkami przeszklonymi jest pewien problem – najlepiej wygląda w nich szkło i naczynia w jednolitej kolorystyce. Jeśli zrobimy dużo przeszklonych szafek musimy mieć inne miejsce na trzymanie ulubionych kubków czy naczyń „każde z innej parafii”.
Wszystkie wydatki na remont wyniosły ok. 7892 zł (łącznie z wyspą, która stanęła już ponad pół roku temu). Dla jednych to dużo, dla innych mało. My zmieściliśmy się w swoim budżecie, bo zaplanowaliśmy remont wcześniej, lecz gdybyśmy chcieli jeszcze bardziej zaoszczędzić, to z pewnością byłoby to możliwe. Wykonywaliśmy wszystko etapami, montaż szafek się przedłużył ze względu na zły wymiar, więc całość ciągneła się ponad miesiąc. Miałam nadzieję, że uda się w dwa tygodnie, niestety nie zawsze wszystko szło po mojej myśli.
Czego żałuję? Tylko tego, o czym wspominałam na początku posta: że tak późno się zdecydowałam. Nic nie musi być na zawsze. Fronty można zmienić, ściany przemalować oraz mało tego: istnieją także farby do płytek i glazury (a sądzę, że jeszcze sporo osób ma na ścianie kuchni czy łazienki nietrafione dekory modne w poprzedniej dekadzie). Mam nadzieję, że ten post zainspiruje kogoś z Was do zmian. Podczas remontu otrzymałam mnóstwo ciepłych słów i motywacji – dziękuję za nie z całego serca. A ja tymczasem zabieram się za coś, co lubię najbardziej robić w wolnym czasie – za gotowanie!
Kuchnia przepiękna całkiem inny klimat…nie podoba mi sie tylko okap -dałabym całkiem inny a tak poza tym , świetna robota!
Dziękuję! Pewnie teraz też bym się zdecydowała na inny 😀 Sprzęt ma już ponad 10 lat, ale działa więc żal zmieniać 🙂
Nie wiem ile masz jeszcze talentów?
Gotowanie, grafika, urządzanie wnętrz fotografia … praca zawodowa, ile trwa Twoja doba?
Kuchnia po metamorfozie jasna i nowoczesna, brawo!
Może nie talentów, ale pasji 🙂 Doba za krótka 😉
Piekna Wam ta kuchnia wyszla.Jest jasno ,i przejrzyscie.Gratuluje/
Dziękuję! 🙂
Witam, czy może Pani podać wymiary kuchni? Układ jest identyczny jak w moim przyszłym mieszkaniu. Czy pod oknem miała Pani kaloryfer i go zabudowała?
Kaloryfer jest na lewo od wejścia (widać go pod stołem) – nie był przenoszony. Kuchnia ma wymiary ok. 2,42 x 2,60 🙂
Czyli tak samo jak u mnie:)
Super ta kuchnia wygląda. Bardzo dobrze zagospodarowana przestrzeń i układ sprzętów.
Pozdrawiam!:)
Bardzo ładnie! Ja też marzę o remoncie i o białych szafkach!
Przepiękna kuchnia! Z takiej to już chyba w ogóle bym nie wychodziła 🙂
Fajna 🙂
Podobną ma Zosia z makecookingeasier.
Teraz tez coraz częściej widać szare meble, białe trochę odchodzą w zapomnienie, ale to taki ponadczasowy kolor, że chyba zawsze się sprawdzi 🙂
Ile wyszedł Was cały remont?
Aniu w przedostatnim akapicie piszę o kosztach 🙂
Dobrze że zmieniłaś wystrój w kuchni. Biel jak najbardziej!!! Wszystko wygląda wspaniale. Jest jasno i przyjemnie. Też bym tak zrobiła.
Świetna metamorfoza! Czekam z niecierpliwością aż skończy się remont mojej kuchni i będę mogła się pochwalić 🙂
Kuchnia to najważniejsze miejsce w domu. Tutaj każda gospodyni rządzi się swoimi prawami. Odpowiednio wykonane meble umożliwiają nam sprawne poruszanie, a dodatki dekoracyjne dodają uroku całemu wnętrzu.
Ale pięknie! Kuchnia nie do poznania. Fajnie, że zdecydowałaś się pozostawić wolnostojącą lodówkę. Pojemność to jeden z najważniejszych parametrów każdej lodówki, a ta napewno lepiej się sprawdzi niż zabudowana. Poza tym, ładnie komponuje się z okapem i bielą w całej kuchni.
Konkretna zmiana:) Zapewne ciężko było się przyzwyczaić w pierwszych dniach po remoncie, wyobrażam sobie „czy ja dobrze trafiłam, to moja kuchnia?:)” Gratuluję!
Piękna metamorfoza kuchnii! Połączeni bieli z drewnem we wnętrzu to totalnie mój styl! No i te wiszące lampy – cudo!! Co mnie też bardzo zaciekawiło to ten okap. Pierwszy raz taki widzę i mega mi się spodobał. Gdzie był kupiony?
Wspaniale się prezentuje kuchnia w nowej odsłonie! Bardzo podobają mi się te druciane lampy!