Idealna przystawka na przyjęcia. Szybko się robi, dobrze smakuje zarówno na ciepło jak i na zimno. Krewetki można kupić w Biedronce za niecałe 10 zł. A do nich coś niespotykanego – prażony makaron. Zaskoczysz swoich gości (a nakład pracy będzie bardzo mały :))! Makaron ten jest niesamowicie chrupiący, świetnie się sprawdzi również samodzielnie jako przekąska, gdy zabraknie chipsów. A tajemnica tkwi tylko w jednym składniku… potrzebny nam będzie zwykły, cienki makaron ryżowy (inaczej: chiński, dostępny niemal w każdym sklepie).
Składniki:
- 250 g krewetek tygrysich
- 50 g cienkiego makaronu ryżowego
- olej do głębokiego smażenia
- 4 łyżki oliwy z oliwek
- sos sojowy (łyżeczka) lub sól (pół łyżeczki)
- pół pęczka natki pietruszki lub kolendry
- 1 ząbek czosnku
- 1 łyżka soku z limonki lub cytryny
- dodatkowo (polecam, ale jak nie macie w domu to nie koniecznie): łyżeczka curry, pół łyżeczki imbiru, pół łyżeczki brązowego cukru, 1/4 łyżeczki chili
- wykałaczki
Zaczynamy od przygotowania marynaty. W miseczce mieszamy: oliwę z oliwek, sos sojowy (lub sól), pokrojoną drobno natkę pietruszki (lub kolendrę), sok z limonki (lub cytryny), wyciśnięty ząbek czosnku oraz curry, imbir, brązowy cukier i chili. Do marynaty wrzucamy całkowicie rozmrożone krewetki i mieszamy tak, aby pokryły się marynatą w całości. Odstawiamy na bok i przygotowujemy makaron. Rozgrzewamy na patelni olej do bardzo wysokiej temperatury. Wrzucamy na niego garść surowego makaronu ryżowego – makaron natychmiast napęcznieje. Wyjmujemy go od razu łyżką cedzakową na papierowy ręcznik. Czynność powtarzamy aż do uzyskania pożądanej ilości makaronu. Gotowy makaron rozkładamy na półmisku. Na gorącym palniku stawiamy drugą patelnię (może być grillowa) i rozgrzewamy ją, ale nie natłuszczamy (oliwa z oliwek jest w marynacie). Krewetki wyjmujemy z marynaty i nabijamy na wykałaczki – po jednej lub dwie sztuki. Następnie kładziemy je na gorącą patelnię i obsmażamy z dwóch stron po 1 minucie (gdy mamy szare krewetki to do zaróżowienia). Usmażone krewetki rozkładamy na półmisku z makaronem. Jemy je palcami. Nie zapomnijmy podać miseczki na ogonki i zużyte wykałaczki.


o rety! uwielbiam prażony makaron sojowy! jak byłam mała była w warszawie chińska knajpa, gdzie było danie „mrówki na drzewie” i to był prazony makaron, polany sosem… ale knajpa zniknęła, a nigdzie takich rzeczy potem nie widziałam… wiesz może czy gdzieś podają dania na takim makaronie? skąd o nim wiesz?
Taki makaron jest często dodatkiem do sushi. W Gold Sushi na warszawskich Bielanach przyozdabiają zestawy zamawiane „na miejscu” takim prażonym makaronem – nie byłam tam jednak dawno i nie wiem czy dalej tak jest.