Gruzja

Malowniczy widok z monastyrem Dżwari w tle

Czy warto jechać do Gruzji? Czy to miejsce tylko dla podróżników czy także zwykłego turysty? To pytanie jeszcze niedawno sobie zadawałam. Gdy Blomedia przedstawiła mi propozycję wyjazdu do nieznanej dla mnie Gruzji w ramach projektu Ani Kowalskiej Blogerzy w Batumi, pierwsze myśli były sceptyczne. Czy jest tam bezpiecznie? Co tam można robić? Oj, chyba nie pojadę, przecież to Kaukaz, a ja nie mam ważnego paszportu…

Chęć przeżycia przygody była jednak silniejsza. Okazało się, że moje obawy były bezpodstawne, bo Gruzja to nie tylko piękny kraj – z niezwykłymi krajobrazami i roślinnością, ale także z niezwykłą i długą historią, którą chciało się chłonąć i słuchać o niej każdego dnia. Gruzja to kraj kontrastów. Są tam miejsca biedne, lecz niezwykłe – prości ludzie, których tam poznaliśmy otwierali przed nami całe serca i gościli przy suto zastawionych stołach i domowym winie. Są też miejsca bardzo bogate – drogie hotele, kasyna i mnóstwo atrakcji turystycznych, dzięki którym nikt w Gruzji nie będzie się nudził. Codziennie możecie poświęcić czas na inne aktywności. A jakie? O tym wszystkim w tym i kolejnym wpisie.

Jak lecieć?

Ale zacznijmy od początku. Całe zamieszanie spowodował Adżarski Departament ds. Turystyki i Miejsc Wypoczynkowych – na którego zaproszenie pojawiliśmy się w Gruzji i który pokazał nam piękno nie tylko własnego regionu – Adżarii, ale także całego kraju. Z Polski do Gruzji można dostać się bardzo łatwo. Dwa razy w tygodniu (z Warszawy i Katowic) latają do Kutaisi (drugiego co do wielkości miasta w Gruzji) linie Wizzair. Lot trwa 3,5 godziny i kosztuje ok. 300-400 zł, jednak w promocji można często kupić bilet poniżej 200 zł. W tej cenie jest mały bagaż, więc jeśli wybieramy się na dłużej, warto dokupić dodatkowy. No i dla wielu osób ważna informacja, która uratowała mój wyjazd – do Gruzji nie potrzebujecie paszportu. Kraj oficjalnie leżący w Azji (a właściwie na jej styku z Europą) jest bardzo przyjaźnie nastawiony do odwiedzających – obywatele Unii Europejskiej bez problemu mogą lecieć posiadając przy sobie jedynie dowód osobisty. Gruzja jest proeuropejsko nastawiona i chciałaby w przyszłości móc przyłączyć się do Unii.

Jazda po gruzińsku

Gruzja

Zdjęcie zrobione przez szybę jadącego busa. Gruzja w najczystszej postaci – góry, rzeki, mosty i drzewa

Na przedmieściach Kutaisi, gdzie znajduje się lotnisko, spędziliśmy tylko noc, a rankiem wybraliśmy się do stolicy kraju – Tbilisi. Z lotniska najłatwiej dostaniecie się do Tbilisi, Batumi czy innych miejsc marszrutką – miejscowym busem (płacimy kierowcy), autobusem (bilet można kupić w kiosku na lotnisku) lub wybrać droższą taksówkę. Niezależnie od tego jak się dalej wybierzemy, to już sama podróż przez kraj dużo mówi o Gruzji. Od razu w oczy rzuca się piękny krajobraz.

Wszędzie są kręte, malownicze drogi, góry i rwące potoczki. Widok za oknem przypominał mi polskie Bieszczady jesienią. No może nie do końca – przez całą drogę wymijaliśmy na ulicy krowy, owce, świnie i kury – zwierzęta bowiem pasą się w rowach i podobnie jak samochody uczestniczą w ruchu drogowym. Prowadzenie auta jest trudne nie tylko przez wszędobylskie krowy – styl jazdy Gruzinów znacznie odbiega od norm europejskich. Nie używa się tu kierunkowskazów (za to trąbi), wyprzedza się na trzeciego (albo czwartego, czemu nie?), nie przepuszcza pieszych (nigdy!), a jedyna zasada którą mogłam w tym uporządkowanym dla Gruzinów chaosie zauważyć to „kto pierwszy ten lepszy”. Tak więc nie wynajmujcie samochodu – podróżujcie pociągami, marszrutkami lub gdy za kierownicą siedzi miejscowy – ogarniający niezrozumiałe dla nas zasady. Po drodze mijamy zaniedbane wiejskie domy – bardzo do siebie podobne – na planie kwadratu, jednopiętrowe z czterospadowym dachem. Wieś jest biedna i choć przemiany gospodarcze w Gruzji trwają, to jeszcze trochę czasu upłynie zanim życie na wsi się polepszy. Co jakiś czas mijamy przydrożny rynek. W cieplejszej zachodniej Gruzji na takich rynkach królują cytrusy – we wschodniej miejscowa ceramika oraz wszelkie przybory związane z winem.

Gruzja

Na przydrożnym rynku możemy kupić ceramikę, miód, słodycze, a w cieplejszych regionach także cytrusy

Gruzja winem silna

Gruzja

Gliniane naczynia na wino. Zatknięte trzymano zakopane w ziemi, aby zachować chłodną temperaturę

Gruzja

Nie wypada napić się wina przed toastem

Bo Gruzja to kraj wina. Gruzini są przekonani, że nazwa wino (łac. vinum) pochodzi od ich gruzińskiego gwino. Być może mają rację, bo archeolodzy dotarli na terenie Gruzji do historycznych glinianych naczyń (amfor) z resztkami wina datowane na ok. 5-8 tysięcy lat przed narodzinami Chrystusa. Co ciekawe wino w amforach przechowuje się do dziś. Można kupić je na przydrożnych rynkach. Jako element kultury można spotkać je także leżące i ozdabiające ogrody.

Gruzini są dumni ze swojej winnej kultury. Wino daje się tam nawet dzieciom, a motyw winogron pojawia się chyba w każdej legendzie. W Gruzji uprawia ponad 500 szczepów winogron. Najpopularniejszym z nich jest czerwone saperavi, z którego wina można już kupić na całym świecie (oczywiście w Polsce także) – bo gruzińskie wina są po prostu smaczne. Wino pijemy na komendę – gospodarz wznosi toast (tak! to te słynne gruzińskie toasty!) – np. za Boga, za gości, za przyjaciół, za kobiety, za pokój itp. A po wysłuchaniu czasem krótkiej, a czasem długiej mowy i wypowiedzeniu „gaumardżos!” („na zdrowie!” a także „zwycięstwo!”) możemy wypić wino.

Dawniej nie pito wina w kieliszkach czy szklankach. Popularne były rogi (czyli gruzińskie kanci) – takie jak na zdjęciu poniżej. Rogu nie można było odstawić, dlatego trunek trzeba było zawsze od razu wypić do dna.

Gruzja

Tradycyjne naczynie do picia wina – róg, którego nie można odstawić

Przystanek na Nazuki

W miejscowości Chaszuri stragany z ceramiką zastępują stragany ze słodkim chlebem. Zatrzymujemy się na drodze, bo przewodniczka mówi, że naprawdę chlebek jest warty spróbowania. Okazuje się on ogromną, słodką drożdżówką za 2 lari. Nazuki – bo tak się nazywa drożdżówka, jest pieczone w tradycyjnym piecu opalanym drewnem. Smakuje miodem, skórką pomarańczową, rodzynkami i cynamonem. Sprzedawana jest gorąca. Odrywamy kawałki gorącej bułki i dzielimy się nią. Niebo w gębie. Jeden jej bok jest puszysty – drugi chrupiący. Szkoda, że przydrożny stragan to jedyne miejsce w Gruzji, gdzie można dostać ten przysmak w oryginale! Robimy zapasy, ale zimne nazuki nie jest już tak pyszne. Dalej mijamy miasto narodzin Stalina – Gori. Chętni mogą je zwiedzić, my ruszyliśmy do Tbilisi.

Gruzja - Nazuki

Słodką i ciepłą drożdżówkę nazuki kupimy tylko przejeżdżając przez Chaszuri

Tbilisi – stolica Gruzji

Gruzja - Twierdza Narikala

Twierdza Narikala z IV wieku to wizytówka miasta

Gruzja - kolejka linowa

Nie odmówcie sobie przyjemności wjechania na wzgórze kolejką widokową

Tbilisi, miasto z milionem mieszkańców, zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Jest na swój sposób tajemnicze i romantyczne. Pełno w nim małych knajpek, są tętniące życiem place oraz ustronne miejsca do spacerów. Tbilisi oferuje bardzo dużo biorąc pod uwagę jak małym krajem jest Gruzja. Od razu zauważycie, że stare na każdym kroku przenika się tu z nowym. Piękne budowle mieszają się z postkomunistycznymi blokami z wielkiej płyty. Biedne domy stoją obok tych bogatych.

Nad starówką króluje wzniesienie z twierdzą Narikala. Mury twierdzy powstały już w IV wieku, a jej resztę dobudowano w wieku VIII. Potem została zniszczona.

Na wzgórze warto udać się na pieszą wycieczkę, ale ciekawym wariantem jest też wjechanie widokową kolejką linową. Wjedziemy za 1 lari. Możemy wrócić kolejką lub zejść pieszo. Mimo deszczowej pogody i niesprzyjającej zdjęciom mgle, widok na czerwone dachy starówki był zdumiewający. Zaraz pod domami miejskie arterie. Ulice w Tbilisi są duże, a przechodzenie przez nie to koszmar – tak jak już wspominałam, nikt nas nie przepuści. Najlepiej „doczepić się” do miejscowych.

Wyróżniająca się w panoramie miasta złota kopuła to dach cerkwi Trójcy Świętej. Na szczycie kopuły znajduje się złoty 7,5 metrowy krzyż – jest to budowla dość nowa (ukończona w 2004). Na jej projekt rozpisano międzynarodowy konkurs na który przyszła ponad setka zgłoszeń.

Gruzja - Tbilisi

Widok ze wzgórza na mgliste tego dnia Tbilisi

Patrząc z góry w oczy rzucają się nowoczesne budynki Tbilisi – np. futurystyczny, falisty most pieszy – jest pięknie podświetlony nocą. Mieszkańcy z przekąsem nazywają go podpaską. Coś w tym jest ;). Dwie szklane tuby to początek budowy filcharmonii – zmienił się rząd, zmieniły się plany i na razie nikt budowli nie kończy. Nad tubami góruje pałac prezydencki. Aby go zwiedzić należy wcześniej zarejestrować się na oficjalnej stronie.

Gruzja - most Pokoju

Futurystyczny, pieszy most nazwany Mostem Pokoju

Jak jesteśmy na wzgórzu warto podejść dalej – znajduje się tam pomnik Matki Gruzji. Widoczna z każdego miejsca starówki postać góruje nad miastem i chroni je. Trzyma dzban wina dla przyjaciół i miecz na wrogów. Posąg ma ponad 20 metrów i powstał w 1958 roku.

Matka Gruzja

Matka Gruzja, opiekunka Tbilisi, czuwa nad miastem

Gruzja

Świątynia Metechi. Nasza przewodniczka, jak i my wszyscy, nakryliśmy przed wejściem głowy.

Gruzja - meczet

Tbiliski meczet. Niedaleko znajduje się prawosławna cerkiew i żydowska synagoga.

Starówka jest pełna różnych kościołów – Tbilisi to bardzo tolerancyjne miasto w którym kościoły (głównie zabytkowe) różnych wyznań stoją w zasadzie obok siebie. Większość można (i warto!) zwiedzać. Spod prawosławnej świątyni Metechi rozpościera się piękny widok na rzekę Mtkvari i wspomnianą twierdzę Narikala (pierwsze zdjęcie z akapitu o Tbilisi).

Sama starówka jest pełna małych uliczek, klimatycznych knajpek, tanich barów z chaczapuri (miejscowym przysmakiem) i drogich restauracji, serwujących nie tylko kuchnię gruzińską (uważaną za jedną z najlepszych kuchni tradycyjnych), ale także kuchnię europejską i azjatycką. Możemy więc korzystać ze wszelkich uroków życia w dużym mieście. Warto pochodzić i obejrzeć piękne drewniane balkony, tak charakterystyczne dla stolicy.

W niektórych częściach miasta można poczuć charakterystyczny zapach – odpowiadają za niego gorące źródła siarkowe. Jeśli gryząca woń Wam nie przeszkadza – z siarkowych kąpieli zdrowotnych możemy oczywiście skorzystać. Kiedyś łaźnie miejskie były miejscem relaksu i spotkań elity, dziś dostępne dla miejscowych i turystów. Nam niestety brakło czasu.

Będzie to przykre, ale podczas spaceru po starówce Tbilisi w oczy rzuca się także bieda oraz duża ilość bezdomnych zwierząt. Pocieszające jest tylko to, że dużo z nich jest szczepione (większość psów ma kolczyk w uchu), a mieszkańcy je dokarmiają.

Gruzja Tbilisi

Tbiliski dom z drewnianym balkonem od podwórka | Jedna z wielu knajpek w stolicy

Kąpiele siarkowe

Tutaj możemy zażyć ciepłych kąpieli siarkowych

Gruzja

Takie smutne obrazki także możemy spotkać w Tbilisi | Pani dokarmiająca bezdomne koty

Mtskheta – duchowa kolebka

Gruzja - Dżwari

Monastyr Dżwari wraz z murem obronnym

Będąc w Tbilisi koniecznie warto odwiedzić znajdującą się 20 km od granic miasta miejscowość Mtskheta (Mccheta). Mtskheta to takie gruzińskie Gniezno – pierwsza stolica Państwa z wyjątkowym dziedzictwem kulturowym. Na szczycie góry stoi tam świątynia Dżwari (czyli „krzyż”, nazwa wzięła się od krzyża znajdującego się w tym miejscu przed budową – wierzono, że w tym miejscu modliła się św. Nino). Samą budowę monastyru zaczęto w 585 r. Jest zachowany do dziś, choć bardzo niszczeje. Przez wieki stanowił wzór dla innych budowli sakralnych. Na przeciętnym turyście wrażenie robi nie tylko to, że budowla przed którą stoi ma 1400 lat, ale przede wszystkim zapierający dech w piersiach widok ze wzgórza na samą Mtskhetę, w której łączą się dwie rzeki – Mtkvari i Agarvi.

Gruzja - Mtskheta

Widok na Mtskhetę oraz rzeki – Mtkvari (Kurę) i Agarvi, spod świątyni Dżwari. 

Gruzja - autostrada

Już niedługo autostrada ta zostanie przedłużona do samego Batumi

Gruzja - Sweti Cchoweli

Sweti Cchoweli – tutaj wg legendy odbył się  chrzest Gruzji

Z monastyru Dżwari widać inną zabytkową budowlę – katedrę Sweti Cchoweli. Przez wieki była miejscem koronacji, ślubów i pochówku królów. Legenda głosi, że święta Nino uzdrowiła żonę króla i namówiła parę na przyjęcie chrześcijaństwa. Chrzest Gruzji (IV wiek) miał się odbyć właśnie w tym miejscu. Zbudowano na tą okazję kościół. Potem katedrę wielokrotnie zmieniano i rozbudowywano. Dzisiejszy jej wygląd z żółtego piaskowca pochodzi z XI wieku. Podobno architektowi odcięto rękę – aby nie zbudował nic równie pięknego. Katedra otoczona jest murem obronnym, a jej wejścia strzegą dwie głowy byków, które zachowały się z kościoła stojącego tu w V wieku.

Krótkie podsumowanie

Warto odwiedzić największe miasto Gruzji – Tbilisi, nie tylko ze względu na sakralne zabytki klasy światowej, urokliwą starówkę, zdrowotne kąpiele siarkowe czy niesamowite miejsca widokowe. Na terenie miasta znajdziemy muzea, skanseny, piękny ogród botaniczny, targi staroci, stare kino czy teatr marionetek. Poznawanie miasta ułatwi metro.

Zupełnie inne atrakcje posiada natomiast turystyczne Batumi – miasto morza, palm, mandarynek, kiczu i neonów. Relacja z Batumi, stolicy Adżarii w następnym wpisie. Potem skupimy się na tym co tygryski lubią najbardziej – kuchni gruzińskiej – w której każdy znajdzie coś dla siebie.

Gruzja - Tbilisi nocą

Tbilisi nocą, pięknie podświetlona rzeka Mtkvari, w tle twierdza Narikala (po lewej) i wieża telewizyjna (po prawej)

 

Kliknij, aby przeczytać dalszą część

#blogerzywbatumi

FavoriteLoadingDodaj przepis do ulubionych
Pamiętaj, aby pochwalić się swoimi potrawami i wypiekami wg przepisów z bloga, wstawiając zdjęcie w komentarzu poniżej. Będzie mi też bardzo miło jak zaobserwujesz mojego bloga na Instagramie i na Facebooku - każde polubienie sprawia mi radość i motywuje do dalszej pracy!