Crème brûlée to delikatny krem na bazie śmietany, żółtek i wanilii ukryty pod chrupiącą skorupką karmelu. To jeden z najsłynniejszych deserów na świecie. Gdy mąż zabierał mnie na pierwsze randki, to w naszej ulubionej kawiarni bardzo często zamawiałam ten deser. Mam z nim same miłe wspomnienia. Niestety kawiarni już dawno nie ma, za to ja nauczyłam się robić deser sama. Jest idealny – lekki, delikatny, aksamity i bardzo waniliowy. Wbrew powszechnie panującej opinii crème brûlée wcale nie przygotowuje się trudno. Co prawda wymaga czasu, ale samo przygotowanie jest bardzo proste. Deser wymaga użycia specjalnego palnika, za pomocą którego karmelizujemy cukier na wierzchu, jednak można spróbować też zapiec cukier pod silnie rozgrzanym grillem w piekarniku.
Crème brûlée:
- 500 ml śmietany 30 – 36 %
- 6 łyżek cukru pudru
- 6 żółtek
- 1 mała laska wanilii (ziarenka)
- 4 czubate łyżeczki cukru trzcinowego
Piekarnik nagrzewamy do 110°C (100°C z termoobiegiem). Do rondelka wlewamy śmietanę i wsypujemy cukier puder. Dodajemy ziarenka wyskrobane z laski wanilii (pustą laskę zużywam robiąc ekstrakt waniliowy). Mieszamy, aby ziarenka rozeszły się po całym płynie. Podgrzewamy tak, aby śmietana była ciepła (ale nie bardzo gorąca) – dzięki temu nabierze waniliowego smaku. Żółtka miksujemy bardzo krótko (wystarczy ok. 20 sekund) lub roztrzepujemy trzepaczką. Dolewamy trochę ciepłej śmietany, jednocześnie energicznie mieszając łyżką lub trzepaczką (nie miksujemy, aby nie napowietrzać). Gdy całość się połączy dolewamy pozostałą śmietanę cienką strużką, jednocześnie intensywnie mieszając. Zbieramy pianę, która mogła zebrać się na wierzchu i wyrzucamy ją. Płyn wlewamy do czterech kokilek lub naczynek żaroodpornych (jeśli mamy wyjątkowo małe kokilki, to do sześciu). Napełnione kokilki wstawiamy do większej blaszki. Zagotowujemy wrzątek w czajniku i wlewamy do tej blaszki wrzątek tak, aby sięgał do ok. 1/3 wysokości kokilek. Wstawiamy blaszkę do piekarnika i pieczemy ok. 50 minut.
Po tym czasie wyłączamy piekarnik i zostawiamy w nim desery na ok. 10 minut. Następnie wyjmujemy blaszkę, a gdy kokilki przestaną parzyć, wyjmujemy je z wrzątku i studzimy w temperaturze pokojowej. Wstawiamy do lodówki na kilka godzin, ale najlepiej na całą noc. Przed podaniem osuszamy wierzch papierowym ręcznikiem i posypujemy każdą porcję równomiernie czubatą łyżeczką cukru trzcinowego. Przypalamy specjalnym palnikiem, aż do utworzenia się karmelu. Karmel można też utworzyć gdy wstawiamy kokilki bezpośrednio pod mocno nagrzany grill w piekarniku. Od razu podajemy – deser musi być zimny, a karmel stanowić cienką, szklaną warstwę.
Dla mnie to ciągle wyzwanie no i nie mam palnika. Ale wspaniale u ciebie wygląda 🙂
O, robiłam niedawno, ale nie piekłam w kąpieli wodnej 🙂
Jeden z moich ulubionych deserów 🙂
Ideał 😉
Jestem pod wrażeniem Twojego wykonania… bardzo go lubię, ale chyba jeszcze nie podejmę się wyzwania 🙂
pyszna klasyka 🙂
jej ale przepysznie wygląda
Dzięki, uwielbiam 🙂