Gdy zobaczyłam ten przepis na ciekawym blogu ugotujmyto.pl od razu wiedziałam jak wykorzystam moją dynię Hokkaido. Ostatnio ciągle przyrządzałam dynię na słodko – musiałam spróbować czegoś innego. Przepis Nigela Slatera wydawał się niezwykle prosty, a zdjęcia Doroty tylko zachęcały do zrobienia tego dania. Przyznam, że byłam zachwycona. Ostrość chili wspaniale komponowała się ze słonym bekonem i słodkością dyni. Nie potrzeba dużej porcji – danie jest dość sycące. Idealne na przekąskę lub jesienną, rozgrzewającą kolację.
Składniki:
- kawałki dyni ok. 0,5 kg (ugotowane na parze, w wodzie lub upieczone pod przykryciem w piekarniku)
- kilka plastrów boczku lub bekonu
- 2-3 ząbki czosnku
- pół papryczki chili bez pestek (ewentualnie duża szczypta płatków chili)
- 3 gałązki świeżego rozmarynu (lub łyżeczka suszonego)
- świeża natka pietruszki
- sól, pieprz
Na patelni należy podsmażyć pokrojony boczek, a następnie dodajemy pokrojony w plasterki czosnek, posiekaną chili i rozdrobniony rozmaryn. Po kilku minutach należy dodać kawałki dyni. Podsmażyć przez chwilę i przyprawić do smaku solą i pieprzem. Na końcu posypać obficie posiekaną natką pietruszki i wymieszać.
Podałam tak jak w znalezionym przepisie – z grzankami czosnkowymi (danie jest naprawdę ostre, dlatego pieczywo – wskazane :))
Bardzo smakowity przepis, ostatnio bardzo polubiłem dynię w wersji wytrawnej i często ją przygotowuję 🙂
Świetny przepis, bardzo zachęcający! Muszę wybrać się po dynię!
prostota składników, a efekt – umieram z ciekawości, muszę koniecznie spróbować 🙂
Ja do tej pory dynię na słodko lub bardzo słodko jadłam, ale to jest ciekawa propozycja. Koniecznie trzeba wypróbować 😀
Danie rzeczywiście znakomite, wygląda tak pysznie jak u samego Nigela ! Pozdrawiam 🙂
Bardzo się cieszę Natalio, że smakowało:)! A Twoje zdjęcia to…poezja-smaku :)! Pozdrawiam!!!!
Zapraszam na konkurs kulinarny na moim blogu. Trwa tylko do końca października. http://nietylkopasta.pl
Od jakiegoś czasu się przymierzam do tej dyni, nawet na tę okoliczność zakupiłam eko boczek – i jakoś nie mam kiedy się zabrać, a widzę, że warto by było upichcić takie cudko 🙂